map
zobacz na mapie

Tygodniowy wypad do Leucate Francja

Jako windsurferzy mieszkający w środku Polski, preferujący pływanie w warunkach 15C+ i 5bf+ nie mamy zbyt wiele okazji do odwiedzania lokalnych spotów. Dlatego co roku staramy się przynajmniej raz wyjechać na 3 tygodnie w jakieś ciepłe i wietrzne miejsce. Jak na razie udało nam się odwiedzić kilka miejsc w Grecji (Kos, Kreta, Vassiliki, Rodos, Naxos), Gardę we Włoszech, a także Leucate we Francji. Wszystkie nasze wyjazdy były zaplanowane z wyprzedzeniem, więc nigdy do końca nie było wiadomo czy będzie wiało (prawdopodobnie z powodu naszego "szczęścia" zbyt wiele razy zdażyło się, że nawet w miejsca z reguły wietrznych nie dało się pływać).

Tym razem zdecydowaliśmy się podejść trochę inaczej do tematu. Jako że pojawiła się 7 dniowa prognoza na Leucate, zarezerwowaliśmy naszą kwaterę w Mer Sables Solei niecałe 3 dni przed wyjazdem. Ponieważ do Leucate mamy ponad 2300km, wielu naszych znajomych uznało pomysł za "szalony". Z drugiej strony (jak mój znajomy pływający na desce zauważył) całą idea uprawiania windsurfingu w Polsce jest szalona (drogi sprzęt, niepewne warunki, itp.).

Leucate jest jednym z miejsc, które w ciągu naszej przygody z windsurfingiem odwiedziliśmy już więcej niż raz. Jest idealne na wyjazdy rodzinne, znajdzie się sporo rzeczy do zwiedzania, są fajne miejsca na rower, a przy odrobinie szczęścia można nawet popływać na windsurfingu.

Z reguły nasza droga do Leucate jest bardzo przyjemna (wjeżdzamy na autostradę w Warszawie i zjeżdzamy z niej w Leucate). Niestety tym razem część autostrady w Niemczech była zamknięta z powodu wypadku i cała droga trwała o kilka godzin dłużej. Wyjechaliśmy o 7:00, a pomimo utrudnień dojechaliśmy o 13:00 następnego dnia (z 5 godzinną drzemką po drodze), co pozwoliło nam jeszcze wykorzystać pierwszy dzień tygodniowej prognozy (pomimo 10C i deszczu).

Każdy następny dzień był już lepszy (dzień po naszym przyjeździe temperatura wzrosła do 17-22C). Pomimo, że Leucate nie zapewnia "wymażonych" warunków na deskę z powodu bardzo silnych (często 35-50 węzłów) i nieprzyzwoicie szkwalistych wiatrów, to jest tam tyle spotów że każdy powinien znaleźć coś dla siebie niezależnie od warunków. Aczkolwiek posiadanie małych żagli (3.7, albo nawet 3.2) i małej deski bardzo pomaga. Niestety póki co nasz najmniejszy żagiel to "aż" 3.9, więc łatwo nie było.


Podsumowując... Pływaliśmy przez 7 dni, codziennie średnio po 4 godziny. Nie mieliśmy czasu (ani energi), żeby robić cokolwiek innego, ale jako że przyjechaliśmy tam pływać na desce, to zupełnie nam to nie przeszkadzało. Niestety bardzo dużo czasu zajęło nam przyzwyczajenie się do pływania "przeżeglowanym", przez co było nam ciężko skutecznie rozwinąć nasze umiejętności windsurfingowe. Z drugiej strony Magdzie udało się wylądawać całkiem sporo vulcano, które pierwszy raz ustała ostatniego dnia na desce rok wcześniej.

I to by było an tyle. Tydzień pływania na windsurfingu za cenę przejechania 5000km. Czy było warto? Już teraz mamy w planach zrobić to jeszcze raz.

 

 

 Galeria:

Cookies Policy text not set.