Cookies Policy text not set.
W czwartkowy wieczór zachęceni chyba pierwszą w tym roku porządna prognoza (która nie padła na dzień przed pływaniem) zdecydowaliśmy odwiedzić po raz pierwszy Nowe Guty. Dlaczego Nowe Guty? Dla nas (Warszawa) jest tam bliżej niż nad zatokę, a i ludzi mniej. Zachęcił nas również opis spotu na Vistulasurf. Na papierze (w przeglądarce?) wszystko wyglądało super: płytko, płaska woda, równy wiatr, trawa żeby się rozbić, dobre dojście do wody. I o dziwo wszystko właśnie tak wyglądało.
Jeśli chodzi o wiatr, to również pod tym względem bardzo przyzwoicie. Oczywiście cały wiatr z zatoki do nas nie dotarł ale:
Z pływania jesteśmy bardzo zadowoleni mimo, że do pełni formy sprzed roku nie udało się wrócić (udało mi się ustać tylko jednego, bardzo koślawego Spock'a). Aczkolwiek gdyby Magda nie złapała trzeciego dnia lekkiej kontuzji kostki, to myślę że miała by spore szanse jeszcze na tym wyjeździe ustać pierwszego Vulcana. Mogliśmy też przetestować trochę sprzęt... co nam niestety uświadomiło, że trzeba jeszcze uzupełnić odrobinę arsenał przed sierpniowym wyjazdem do Grecji (w pierwsze 15 minut pływania wyrwałem 2 strapy!).
Tłoku na wodzie mimo bardzo dobrych warunków nie było w ogóle (może 10 żagli i 10 kite'ów). Zdjęć niestety nie mamy, bo byliśmy zajęci pływaniem :)
Podsumowując miejscówkę na prognozę polecamy jak najbardziej.
Komentarze: