W świecie windsurfingowym o Karpathos słyszał chyba każdy:
- turkusowa woda,
- atomowy wiatr,
- knajpki greckie w sąsiedztwie plaży,
- apartamenty przy samym spocie,
- relatywnie dużym lotnisku na wyspie można się tam łatwo i szybko dostać,
- 90% statystyki wiatrowe od połowy czerwca do końca sierpnia.
Długo głowiliśmy się, czy da się w takie miejsce zaplanować nieudanego trip'a, ale ostatecznie znaleźliśmy receptę:
- wyjazd z kwietniu (kiepskie statystyki, knajpy zamknięte),
- apartamenty w Arkasie (po drugiej stronie wyspy od spotów windsurfingowych),
- 3-dniowa podróż samochodem zamiast samolotu.
Na to, co zrobić z turkusową wodą niestety nie mieliśmy pomysłu. Mimo to plan na zepsuty wyjazd wydawał się dość solidny... A przynajmniej tak sądziliśmy.
Podróż
Początkowo plan był taki, żeby pierwsze 48 godzin podróży spędzić ściśniętymi w samochodzie, korkach i smrodzie. Niestety droga przez Serbię i Macedonię okazała się przyjemna i w samochodzie spędziliśmy dużo mniej czasu niż mieliśmy nadzieję. Na granicach poza sezonem wakacyjnym pustki, więc nawet one nie uratowały nas przed dotarciem na miejsce z zapasem 12h (w planach było spóźnić się na prom i w ogóle nie wypłynąć z Aten). Okoliczności zmusiły nas do spędzenia pierwszego noclegu na odludnej, urokliwej, greckiej plażyczce - najgorzej.
Następnie 24 godzinna podróż promem. Miało być nudno i niewygodnie. Oczywiście na złość zaskakująco tania kajuta (w porównaniu z biletami typu "deck") była nieznośnie wygodna i co gorsze posiadała wszystkie wygody: prysznic, prąd, czy czystą pościel. Na szczęście udało się od tego na chwilę uciec idąc do bufetu na pierwszą grecką "ucztę" w tym roku. Tutaj kolejne rozczarowanie: ceny niewygórowane, jedzenie smaczne.
Karpathos
Grecka wyspa, jak grecka wyspa. Tylko trochę inaczej. Poza Lefkadą na pewno najbardziej zielona w porównaniu z innymi wyspami które odwiedziliśmy. Pocieszające jest to, że pod względem rankingu "urokliwych knajp które chcieli byśmy odwiedzić" Karpathos wypada dość słabo. Pod tym względem polecają się Lefkada, Kos'em, czy Naxos. Z drugiej strony tyle niewydanych w knajpach euro zostało w naszych portfelach! Niemniej z przykrością przyznajemy, że Pigadia wygląda na tyle dobrze, że z raz można się po niej przejść i nie żałować.
Co ta wyspa...?
Jak już pisalismy na nasz wyjazd wybraliśmy kwiecień i maj głównie ze względu na słabe statystyki wiatrowe. Dzięki takiej strategi mieliśmy nadzieję zmaksymalizować czas spędzony w dusznym apartamencie na rzecz czasu spędzonego na zewnątrz i taklowania sprzętu windsurfingowego (przebywanie na zewnątrz jest męczące, a taklowanie sprzętu WS będąc na zewnątrz to już w ogóle). Niestety i tu polegliśmy. Przede wszystkim okazało się, że te "złe statystyki wiatrowe", to wciąż 40-50% wiatru. Jak by tego było mało pakując się nieopatrznie wrzuciliśmy do paki nasze surf-SUPy i sprzęt wspinaczkowy. Samo w sobie nie było by to tragedią, gdyby nie wyszło, że przez zupełny przypadek nasz apartament znajduje się dość niedaleko zarówno Karpathosowego surf spotu, jak i świeżo obitych dróg wspinaczkowych w pobliskich skałach (skały obijane przez polskie Climbing Karpathos). W ten sposób zamiast pocić się w zamkniętym apartamencie musieliśmy właściwie codziennie realizować jedną z trzech powyższych aktywności. Koszmar. Nawet ciężko określić, co było najbardziej irytujące: surfing, windsurfing, czy wspinaczka skalna.
Windsurfing
Spoty na Karpthos w kwietniu i maju świecą pustkami. Mocno brakuje tego uczucia kiedy zbierasz się do rufy, albo trick'u i zaczynasz w głowie widzieć cyferki oraz równania i myśleć jak wpasować się w stadko windsurferów na końcu zatoki. Zamiast tego możesz skakać gdzie chcesz i kiedy chcesz - nie polecamy, zdecydowanie za łatwo. Spoty tak mało przyjazne, że Magda na wyjeździe ustała kilka swoich pierwszych spocków.
Chicken's Bay:
Płytko, płasko, wiatr równiejszy niż wynika z opowieści. Niestety nie jest to ten prawdziwy windsurfing, gdzie co 30 sekund masz 3bf, a zaraz potem solidne 9bf.
Devil's Bay:
Niby równy wiatr, niby płaska woda, ale wszędzie głęboko - jak można pływać na windsurfingu na głębokiej wodzie? Niewykonalne.
Wspinaczka
Co jest fajnego we wspinaczce na Karpathos? Raczej, co we wspinaniu się na Karpathos jest najbardziej odpychające:
- ładne widoki,
- wybór sektorów,
- ciekawe formacje,
- brak ludzi.
Chyba jedyne na plus, to że można poćwiczyć zręczność unikając spadających kamieni, których jako że region jest nowy jest całkiem sporo.
Na początku mieliśmy nadzieję, że uda to się zrekompensować szukając jakiś ciekawych linii water solo, czy skałek do skakania. Generalnie zimno, mokro, niebezpiecznie. Nie ma po co się w ogóle na to porywać.
Surfing
Da się. Nie jest dobrze, nie jest źle, ale się da.
SUP
Myślę, że tutaj sytuacje najlepiej oddaje odrażający kolor turkusowej wody ze zdjęć.
Podsumowanie
Plus minus tak to wszystko wyglądało z naszej perspektywy. Mimo naszej ewidentnej odrazy do czasu spędzonego na wyspie postanowiliśmy napisać jeszcze 2 artykuły z serii: "Wspinaczkowo o Karpathos" oraz "Windsurfingowo o Karpathos". Zainteresowanych zapraszamy do wyczekiwania na moment w którym będzie nam się chciało to zrobić.
Komentarze: