map
zobacz na mapie

Pierwszy raz na surfie Lagos, Portugalia

Niestety rok 2015 nie był dla nas specjalnie udany jeśli chodzi o ciekawe, letnie wyjazdy. Oprócz tygodniowego wypadu do Leucate możemy się pochwalić tylko tygodniowym wyjazdem we wrześniu do Lagos w Portugalii, gdzie pierwszy raz próbowaliśmy swoich sił na surfingu.

Podróż

Jednym z najłatwiejszych sposobów dotarcia do Lagos, to złapanie samolotu z Warszawy do Faro, a następnie przejechanie ostatnich 90 km pociągiem, lub busem. My (głównie ze względu na znalezienie trochę korzystniejszego połączenia lotniczego) wybraliśmy drogę trochę bardziej okrężną, ale i ciekawszą.

Z samego rana wsiedliśmy do samolotu lecącego do Lizbony, gdzie następnie mieliśmy trochę ponad 5 godzin czasu na zwiedzanie. Czas ten wystarczył na odwiedzenie kilku ciekawych miejsc, a 12 kg plecaki przeszkadzały nawet mniej niż mogło by się wydawać. Lizbona jest bardzo dobrze skomunikowana. Dzięki wielu liniom metra da się łatwo i szybko dotrzeć do większości istotnych punktów w mieście.

Po zjedzeniu prawdziwego, portugalskiego... kebabu przyszedł czas na przetestowanie portugalskich pociągów. Test wypadł nadspodziewanie dobrze. Dzięki wcześniejszej rezerwacji przez internet bilety były bardzo tanie (bez możliwości zwrotu), pociągi bardzo punktualne, a i standard dość wysoki. Jedynym minusem okazał się fakt, że stacja przy zarezerowanych przez nas apartamentach nie funkcjonuje od pewnej godziny, co dołożyło nam dodatkowe 3 km wycieczki po nocy, z naszymi już trochę ciążącymi plecakami.

Zakwaterowanie


Co do wybranego apartamentu... Mieszkaliśmy w miejscu odsuniętym od centrum Lagos o 3 km. Z jednej strony dużym plusem był “spokój” i plaża oddalana o 50 m. Z drugiej dotarcie do Lagos stanowiło spore wyzwanie (autobus po sezonie jeździł o bardzo losowych godzinach).

 

Lagos

Lagos samo w sobie jest całkiem urokliwym miasteczkiem, gdzie sporo się dzieje. Na głownym deptaktu przy porcie znajdziemy mnóstwo budek z których nienachalnie będą nam oferowane różnego rodzaju atrakcje, jak pływanie z delfinami, wycieczka kajakami po jaskiniach, czy łowienie ryb z łodzi. Aczkolwiek sądząc po ilości pustych hoteli i apartamentów, to w sezonie musi tu być trochę tłoczno.

Dzień w Lagos

Nasz dzień składał się z 8 punktów:

  1. Śniadanie!
  2. Spacer do szkółki surfingowej.
  3. Dojazd na spot.
  4. Surfing.
  5. Przerwa na lunch.
  6. Surfing.
  7. Powrót do szkółki.
  8. Spacer spowrotem do apartamentu obejmujący szybkie zakupy.

Surfing

Zacznę od końca, czyli konkluzji: surfing jest sportem fajnym i wyzywającym, ale też wymaga poświęcenia mu dużej ilości czasu i pasji.

Pierwsze kroki na surfingu są dość proste. Po wstępnym “przetrenowaniu” teorii na piasku, wchodzimy z deskami do wody, przechodzimy przez fale, a następnie z większym lub mniejszym powodzeniem próbujemy spłynąć do brzegu razem z pianą powstałą z załamujących się fal z czasem próbując stanąć na desce. Nie ma to do tego momentu niestety zbyt wiele wspólnego z surfingiem, jaki widzimy na youtube’owych filmikach.

Następnym krokiem jest… Właściwie próbowanie w kółko tego, co wcześniej opisałem. Do póki nie uzyskamy wysokiej powtarzalności na wystarczająco małej desce, nie mamy co myśleć o następnych etapach nauki. Warto jednak dodać, że nawet spływanie z samą pianą daje całkiem niezłą satysfakcję i można się w to w miarę wkręcić.

Nam dopiero na 2 ostatnie dni udało się “awansować” na zwykłe fale. Aczkolwiek chyba powinno się tutaj dodać, że warunki w czasie naszego pobytu nie były specjalnie sprzyjające. Być może, gdyby trafiła się równiejsza i mniej załamująca fala, to mieli byśmy szansę na trochę szybszy progres.

Pływanie na zwykłych falach jest dużo bardziej fizycznie wymagające od pływania z pianą. Z bardzo oczywistego powodu. O ile przez pianę możemy zwyczajnie przejść po piasku, to poruszanie się na dużych falach wymaga bardzo dużo wiosłowania rękami. Jest to bardzo istotna część surfingu, którą raczej rzadko widujemy na filmach (prawdopodobnie ze względu na bardzo małą “efektowność” tej czynności).

Już samo przepłynięcie o sile rąk przez załamujące się fale nie jest łatwe, a złapanie fali do której trzeba się rozpędzić potrafi zużyć spory zapas energii.

Do tego wszystkiego warto dodać, że też nauczenie się czytania fal zajmie nam prawdopodobnie dużo czasu, no i musimy być przygotowaniu że prędzej, czy później któraś z tych majestatycznych fal nieźle nas zmieli.

Szkółka


Jako, że niestety nie mamy żadnych znajomych, którzy mogliby nas wprowadzić w świat surfingu, to skorzystaliśmy z “usług” szkółki Surf Experience. Generalnie byliśmy zadowoleni. Jedyne na co możemy ponarzekać, to na trochę zbyt krótkie okresy w wodzie na początkowym etapie nauki. Ponieważ z Magdą ze sportem mamy trochę do czynienia, to 2 x półtorej godziny dziennie było trochę mało…

Co dalej?


Surfing nam się napewno spodobał. Aczkolwiek wydaje się, że przy uprawianiu windsurfingu będzie bardzo ciężko kontynuować naukę surfingu w wymiarze pozwalającym na sensowne postępy. Na pewno jeśli znajdziemy miejsca (nie robiliśmy jeszcze dokładnego rozeznania) ze spotami sprzyjającymi obu tym sportom, to z duża przyjemnością będziemy starali się wprowadzić pływanie z falą do naszego repertuaru. 

Cookies Policy text not set.